sobota, 28 stycznia 2012

Historyczne to i owo, odc. 1


Czy wiecie, że...

...w latach 70. wysokie stanowiska państwowe we Francji zajmował potomek polskiej rodziny arystokratycznej (aczkolwiek nie linii Stanisława Augusta lub księcia Józefa) Michel Poniatowski (1922-2002)? W latach 1973-74 sprawował on funkcję ministra zdrowia publicznego i opieki społecznej, a 1974 -77 - stanu i spraw wewnętrznych. Przez 10 lat (1979-89) był członkiem europarlamentu, a siedem (1989-95) - senatorem. Otrzymał godność prezesa honorowego partii Unia Demokracji Francuskiej.

...inny francuski polityk i prawnik polskiego pochodzenia, Maurice Bokanowski (1879-1928) był ministrem marynarki w 1924 oraz ministrem handlu i przemysłu 1926-28. Jego syn Michel Maurice-Bokanowski (1912-2005) był w latach 1960-62 ministrem poczty i telegrafu, zaś 1962-66 - przemysłu.

...co ciekawe w czasie, kiedy Bokanowski zajmował pierwsze z tych stanowisk, pocztmistrzem generalnym USA był John Gronouski (1917-96) - pierwszy Polak wchodzący w skład amerykańskiego gabinetu. Funkcję zawdzięczał udanym reformom podatkowym przeprowadzonym w stanie Wisconsin. To za jego czasów w USA pojawił się pięciocyfrowy kod pocztowy. W latach 1965-69 był amerykańskim ambasadorem w Polsce.

...pierwszą lekarką w monarchii austro-węgierskiej była Teodora Krajewska (1854-1935). Pracowała ona jako ginekolog, jednak nie w Krakowie ani Lwowie, lecz w.... Sarajewie.

...pierwszą lekarką w Kostaryce była pochodząca z Radomska Jadwiga Michalska. Z jej związku z kolegą po fachu Teodoro Picado Mariną urodził się syn, który również otrzymał imię Teodoro. Po przejściu kolejnych szczebli kariery politycznej (m.in. ministra edukacji) oraz naukowej (był profesorem prawa międzynarodowego) w latach 1944-48 sprawował urząd prezydenta kraju zwanego "Szwajcarią Ameryki Środkowej" (w jego czasach "Szwajcarią Ameryki Łacińskiej" nazywano też Urugwaj, ale chyba ten termin wyszedł już z użycia). Teodoro Picado Michalski (1900-60) był jednym z najbardziej wykształconych prezydentów w historii Kostaryki, kontynuował reformy społeczne rozpoczęte przez swojego poprzednika Rafaela Calderona Guardię, m.in. wprowadził prawo wyborcze, które obowiązuje tam do dzisiaj. Niestety dojście do władzy junty kierowanej przez Jose Figueresa zmusiło go do udania się na wygnanie do Nikaragui, gdzie zmarł.

...wspomniany Bokanowski zainspirował nazwisko jednej z postaci wspominanych przez Aldousa Huxleya w antyutopijnej powieści Nowy Wspaniały Świat. Być może zadecydowało jego podobieństwo do personaliów rosyjskiego anarchisty Iwana Bochanowskiego, które pozwoliło połączyć w jedno kapitalistyczny technokratyzm i świat rewolucji. Dodam, że na ironię zakrawa fakt, że technokrata Bokanowski zginął w katastrofie lotniczej.

...już niekwestionowani Polacy zainspirowali postaci dwóch bohaterów literatury rosyjskiej. Pierwowzorem adwokata  Fetiukowicza z "Braci Karamazow" Fiodora Dostojewskiego był pracujący w Sankt Petersburgu polski prawnik Włodzimierz Spasowicz. Mimo, że nie należał on do krasomówców, jeszcze w czasach radzieckich używany był on nad Newą za wzór obrońcy sądowego. Skądinąd Dostojewski, sam pochodzenia polskiego, z reguły przedstawiał w swoich powieściach naszych rodaków w bardzo negatywnym świetle. Widocznie po odwołanej w ostatniej chwili egzekucji za udział w kółku pietraszewców nie starczyło mu już zrozumienia dla "nacji buntarszczykow"...

 

Z kolei w zekranizowanym przez Jerzego Kawalerowicza opowiadaniu Za co? Lwa Tołstoja odbicie znalazła próba ucieczki z zesłania na Uralu dokonana przez Wincentego Macieja Migurskiego. Aby uwolnić się od przymusowej służby wojskowej za udział w tajnych organizacjach patriotycznych ten były żołnierz sławnego pułku Czwartaków upozorował samobójstwo. W 1840 r. żona próbowała wywieźć trumnę z "nieboszczykiem" i ich dwojgiem zmarłych dzieci, których nie mogli pochować na prawosławnym cmentarzu, jednak Migurski został przypadkowo zdemaskowany i zesłany do Nerczyńska. Powrócił do Ojczyzny dopiero trzy lata przed śmiercią, w 1859 r. W wersji Tołstoja bohater nosił imię Józef.

Cykl będzie kontynuowany :) Następnym razem - recenzja bardzo nietypowej książki, a potem postaram się dokończyć podsumowanie roku (wciąż brakuje mi wszystkich danych, które czerpię z Monitora Polskiego).

czwartek, 26 stycznia 2012

Galeria chały


Mój kolega prowadzi na swoim blogu cykl Chochlik poświęcony błędom w portalach i programach muzycznych. Jest ich niestety co niemiara, dlatego cykl na pewno nie zakończy się na dotychczasowych czterech odcinkach. Sama nazwa na tyle mnie rozbawiła, że zacząłem się zastanawiać, czy podobny projekt miałby rację bytu na moim blogu. Mimo, że tworząc go opieram się głównie na wydawałoby się "poważnych" źródłach urzędowych i pisanych, niestety odpowiedź jest twierdząca.

O "chochlikach" w nazwach ulic Gdyni już pisałem. W Gdańsku przekręcono personalia patronów dwóch dość znaczących ulic: malarza Wilhelma Stryowskiego na Stryjewskiego, a zasłużonego posła na Sejm Czteroletni i bohatera walk o gród nad Motławą w 1807 r. Ignacego Giełguda pomylono z niezbyt chlubną postacią powstania listopadowego o imieniu Antoni. Uczestników wojen napoleońskich prześladuje zresztą w tej materii wyjątkowy pech. We Wrzeszczu znajduje się ulica bliżej nieustalonego "Józefa Fiszera", a w rzeczywistości - szefa sztabu wojsk Księcia Warszawskiego Stanisława, który oblegał Gdańsk wraz z Giełgudem i francuskim marszałkiem Lefevbrem. (Ulica Fiszera jest również m.in. w Sztumie, ale w tamtym wypadku chodzi o Jana, zasłużonego dla polskości kierownika Banku Ludowego). Z kolei w Sopocie kaszubskiego rybaka z Chłapowa, gawędziarza Franciszka Goykę przekręcono na Jakuba, ale błędna nazwa jest używana coraz rzadziej.

Do nieporozumień może prowadzić częste pomijanie imienia patrona w oficjalnych nazwach ulic, które nie pozwala stwierdzić, ile dokładnie znajduje się w Polsce ulic Jana Henryka Dąbrowskiego i Ignacego Krasickiego, a ile - Jarosława Dąbrowskiego i Janka Krasickiego. Wskutek niechlujstwa Kazimierz Pułaski w codziennym użyciu często staje się "Puławskim". Tym bardziej cieszy, że w Świdniku znalazło się miejsce na uczczenie tragicznie zmarłego konstruktora lotniczego Zygmunta Puławskiego.

***

Powstawaniu niedomówień sprzyja niekonsekwentne prezentowanie Powązek w mediach, szczególnie Telewizji i tabloidach. Większość Polaków ma świadomość, że jest to miejsce ważne ze względu na swoją rolę w pielęgnacji pamięci historycznej Polaków, a Powązki Wojskowe - z racji związków z drugą wojną światową (szczególnie powstaniem warszawskim), jednak ze szczegółową wiedzą jest już znacznie gorzej. Mniejsza o to, że nie jest to najstarszy istniejący warszawski cmentarz (starsze są Kamionkowski i Służewski), ani też największy (tu palmę pierwszeństwa dzierży Bródnowski), nie powstał też z myślą o zapewnienia miejsca spoczynku najwybitniejszym Polakom w dzisiejszym znaczeniu tego słowa (do 1939 chowano na nim w gruncie rzeczy wszystkich, których było stać na uiszczenie wysokiej ceny za działkę pod nagrobek, a później - przede wszystkim ich krewnych). Najgorsze jest to, o czym wiele osób (czego byłem świadkiem) boleśnie przekonują się już w dotarciu na cmentarz, czyli zacieranie różnicy między pierwotnym Cmentarzem Powązkowskim (Starymi Powązkami) a Cmentarzem Komunalnym Powązki, czyli Powązkami Wojskowymi. Tymczasem nie tylko są to dwa osobne cmentarze, ale dzieli je na tyle duża odległość, że aby dostać się z jednego na drugi trzeba przebyć dystans między 3-4 przystankami autobusowymi (fakt, że przy jednej ulicy!)


Po śmierci wybitnego aktora Wojciecha Siemiona można było dowiedzieć się z Wiadomości TVP1, że spocznie on "w Alei Zasłużonych Cmentarza Powązkowskiego". Bardzo mnie zaintrygowała ta informacja, ponieważ po śmierci Jadwigi Smosarskiej w 1971 r. pochówki po południowej stronie tamtejszych katakumb z racji wyczerpania przestrzeni zdarzały się sporadycznie (po północnej tym bardziej...) i najczęściej miały charakter symboliczny. Wydawało mi się, że prawdziwa może być tylko druga część komunikatu (dotycząca cmentarza), było jednak odwrotnie. Szczątki aktora spoczęły w Alei Zasłużonych (tzw. profesorskiej) na...Powązkach Wojskowych (chociaż rzeczywiście msza za jego duszę odbyła się w kościele św. Karola Boromeusza na Starych).

Z kolei w grudniu 2011 z Superxpressu można było dowiedzieć się, że "Violetta Villas będzie pochowana obok Hanki Bielickiej" Polskie Radio ostrożniej wspomniało, że "Violetta Villas spocznie na warszawskich Powązkach w sąsiedztwie Hanki Bielickiej i Krzysztofa Kieślowskiego". Podobnej treści informacje przekazywały inne środki masowego przekazu. W przypadku tego drugiego komunikatu jestem w stanie zgodzić się z jego końcową częścią. Reżyser rzeczywiście spoczywa w tej samej kwarterze 23. Nie jestem jednak w stanie zrozumieć, dlaczego żaden chyba żaden "publikator" nie użył jako swoistego punktu orientacyjnego grobu Krzysztofa Kolbergera lub Janusza Zakrzeńskiego. Obydwa znajdują się w sąsiednim rzędzie, są dobrze widoczne, ponieważ jak na razie za nimi znajduje się pusta przestrzeń, wyróżniają się też dekoracją rzeźbiarską.... Tymczasem grób Hanki Bielickiej znajduje się w kwaterze 37, czyli 7 kwater dalej w kierunku zachodnim...

Osobny temat to pretensjonalne nazywanie Starych Powązek "Cywilnymi" (jakby nie był na nich pochowany choćby marszałek Rydz-Śmigły...) oraz widoczne w niektórych nekrologach dość nonszalanckie podejście do nazw orderów. Mam przeczucie, że za jakiś czas w tej "galerii" pojawią się nowe eksponaty... A na razie proponuję zapoznać się z kolejną odsłoną innej galerii...

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Stop ACTA! (Gdyby skrypt nie zadziałał...)

 

PONOĆ osławiona ACTA nie wprowadza do polskiego prawa nic nowego, PONOĆ są w niej jakieś passusy o poszanowaniu prawa do prywatności, PONOĆ do jej ratyfikacji i wdrożenia jeszcze długa droga, ale ja wolę wierzyć swojej babci, która od dziecka kazała mi nie wierzyć politykom oraz mojemu wykładowcy, publicyście i socjologowi Edwinowi Bendykowi, który już w latach 90. przewidywał, że urodzeni i wychowani w Zupełnie Innym (własnym) Świecie decydenci prędzej czy później nie zdzierżą wymykających się spod ich kontroli obszarów wolności.

Dlatego od jutra o 11.00 do środy o 11.00 na tym blogu dojdzie do czegoś, co może kojarzyć się z pewną płytą Britney Spears :)

Oczywiście nie jest to wymówka związana z kryzysem twórczym. Po zakończeniu blackoutu mam dla Was wiele ciekawych tematów. Zresztą...czy ktoś to w ogóle czyta? Na pewno jesteście teraz gdzie indziej :)