wtorek, 21 marca 2017

Warszawskie recenzje nazewnicze odc. 2


Posiedzenie Komisji Nazewnictwa Miejskiego Rady m.st. Warszawy z 8 lutego br. nie przyniosło większych emocji. Nie zatwierdzono na nim żadnej uchwały o nadaniu nazwy. Dominowało procedowanie przedłożonych przez Biuro Geodezji i Kartografii wniosków o przedłużenie lub skrócenie już istniejących ulic. Z naszego punktu widzenia szczególnie interesujące mogły wydać się dwie sprawy: 


Stanisław Biniecki (1907-99) był dziekanem Wydziału Farmaceutycznego Akademii Medycznej w latach 1964-68, specjalistą syntezy chemicznej środków leczniczych, wynalazcą leków Binazin i Bicordin. W Banku Nazw znajduje się też nazwisko pierwszego rektora Akademii, a wcześniej Uniwersytetu Warszawskiego Franciszka Czubalskiego (1885-1965). Być może na kampusie znalazłoby się także miejsce dla jego uczczenia?


Oczywiście kibicuję opiekunom spuścizny Zbigniewa Karpińskiego (1906-83) - projektanta Ściany Wschodniej przy Marszałkowskiej, dziekana Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej 1971-73 i prezesa warszawskiego oddziału SARP. Z góry było wiadomo, że nie będzie on nigdy w tym mieście patronem ulicy, ponieważ jest nim już poeta Franciszek Karpiński. Trzeba jednak pamiętać, że architekci mają ostatnio kiepską nazewniczą passę. Radni Bielan ostatecznie przedłożyli skwer Maryny Falskiej nad uhonorowaniem Józefa Piusa Dziekońskiego. W 2010 r. w Śródmieściu Zygmunt Stępiński przegrał z Samuelem Orgelbrandem. W kwestii parku przy Wojskowym Instytucie Medycyny Lotniczej na razie zwyciężyła kompromisowa koncepcja nazwy Żoliborskich Architektów, ponieważ autorzy konkurencyjnych wniosków nie byli w stanie wybrać między Jackiem Nowickim, Haliną Skibniewską oraz Barbarą i Stanisławem Brukalskimi.

Ciekawostka geograficzna:

Domeną nazewnictwa związanego z basenem Morza Śródziemnego, a także Czarnego, były zawsze Stegny...
A propos Stegien coś z cyklu "deweloperska romantyka", który pewnie jeszcze nie raz pojawi się w tej serii:


Doprawdy wyśmienity pomysły na nowe nazwy - połączyć kilka popularnych przymiotników z kilkoma znanymi wszystkim "roślinnymi" rzeczownikami... Ulica Miłorzębu to może i niezły pomysł, ale jestem ciekawy, kiedy radni przypomną sobie o wykasowanych owocowych i warzywnych nazwach jak najbardziej planowanych w tych okolicach. Idę o zakład, że nie prędzej niż za trzy lata, choć chciałbym się mylić.

Na koniec dwa zagrania typowe dla mentalności członków Zespołu Nazewnictwa Miejskiego





Naprawdę nie rozumiem, dlaczego mieszkańcy dzielnicy, która już w latach międzywojennych miała jednoznacznie miejski charakter chcieliby się identyfikować z folwarkiem z zamierzchłych czasów, o którym pamiętają tylko fanatyczni varsavianiści, o ile ktokolwiek. Nie mam też pojęcia, dlaczego eksperci mieszają publiczną ulicę z koloniami na prywatnym osiedlu. To dość groźna deklaracja, ponieważ zdaje się zapowiadać bojkot ewentualnych wniosków o uczczenie Jerzego Kawalerowicza, Janusza Morgensterna i Zbigniewa Zapasiewicza (miejskie zakątki imienia patronów innych kolonii wydają mi się mało realne). Oby radni okazali się wytrwali.

Na koniec pozwolę sobie pochwalić radnych dzielnicy Ursynów, którzy zamierzają niebawem przypomnieć o wybudowaniu ulicy, która miała nosić imię Jana Zumbacha (1915-86). Lotniczych patronów w Warszawie dostatek, ale o tak barwnym i dzielnym wstyd byłoby zapomnieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz